TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Krzysztof Zawadzki - Zaczęło się od Grzesia Kłamczucha...

. Data publikacji: 2016-02-09

W teatrze przypadają mu głównie role królów i książąt. Na ekranie gra "tylko" prawnika, ale i tak robi wrażenie... Pewny siebie, uwodzicielski - czy Krzysztof Zawadzki przypomina serialowego Macieja Depczyka? Przekonajcie się sami.

Maciej Depczyk to nowa postać w serialu - zdradzi Pan widzom coś na jego temat?

Krzysztof Zawadzki: Maciej to prawnik i jednocześnie syn docenta Depczyka, który kiedyś pracował w szpitalu. Syn dość butny i niepokorny, bo konkuruje z ojcem o uczucia kobiety, dyr. Kwiecińskiej. Na początek przesłał jej bukiet czerwonych róż, które dyr. Agata po prostu uwielbia... A drugi wątek, w którym mój bohater występuje, to finansowe kłopoty szpitala. Maciej próbuje pomóc, ale robi to chyba bardziej dla Agaty, niż dla dobra Leśnej Góry... .
Czarna koszula, krawat i garnitur, czarny długi płaszcz, czarny wielki samochód... Podoba się Panu taki mroczny wizerunek Macieja?

K.Z.: Akurat to bardzo mi odpowiada! Z tego, co wiem, chciano w ten sposób stworzyć wizerunek postaci, jakiej w serialu dotąd nie było. Zresztą panie zajmujące się kostiumami zaproponowały mi rzeczy, w których niemal chodzę na co dzień: skórzane kurtki, płaszcze...

Myśli Pan, że mecenas Depczyk podbije serca fanek tak, jak zrobił to doktor Kuba?

K.Z.: Oj, nie sądzę! Myślę, że p. Żmijewski jest tutaj amantem niepodważalnym!

Rola w "Na dobre i na złe" jest dla Pana telewizyjnym debiutem. Jakim cudem taki przystojniak nie trafił na ekran zaraz po skończeniu szkoły teatralnej?

K.Z.: Bo się o to specjalnie nie starałem. Od początku - już prawie pięć lat - byłem bardzo zajęty w teatrze. A teraz akurat ktoś w telewizji sobie o mnie przypomniał... I bardzo się z tego cieszę!

Jest Pan przesądny? Dla aktorów to chyba reguła...

K.Z.: Bez przesady: gdy upadnie kanapka, to jej nie przydeptuję! Ale część przesądów mam chyba jednak we krwi: w teatrze staram się nie gwizdać, przydeptuję tekst, gdy spadnie na podłogę...

W teatrze już trzeci sezon gra Pan Hamleta, teraz zaczął Pan karierę w telewizji... Zostało jakieś zawodowe marzenie do spełnienia?

K.Z.: Jedyne, czego mógłbym żałować to fakt, że nie zagrałem Romea... Ale tego akurat wcale mi nie żal! Myślę, że większość ról jest jeszcze przede mną. Niedawno skończyłem 30 lat, a teatr dramatyczny jest tak skonstruowany, że najciekawsze propozycje dostaje się właśnie po 30-tce. I w moim przypadku to się sprawdza.

Maciej Depczyk jest oczarowany dyr. Agatą... A Pan znalazł już kobietę idealną?


K.Z.: Mam już nawet dwa ideały! To moja żona i czteroletnia córeczka. Zresztą moja żona jest koleżanką dyr. Kwiecińskiej - a właściwie Doroty Segdy. Również jest aktorką i występuje razem z nią na scenie Teatru Starego.

Ma Pan jakieś hobby, sposób na relaks po pracy?

K.Z.: Przez parę lat zajmowałem się muzyką. Grałem na perkusji i na gitarze - występowałem nawet w trzech zespołach... Ale teraz to już raczej zamierzchła przeszłość. Ostatnio mam na muzykę zbyt mało czasu. Od kiedy związałem się na stałe z teatrem, zostało mi tylko słuchanie...

Często bywał Pan w dzieciństwie w teatrze?

K.Z.: Pochodzę z małego miasteczka, w którym nie ma teatru. Najbliższy jest w Jeleniej Górze - ze szkołą, w podstawówce i ogólniaku, często tam jeździliśmy. Przede wszystkim chłonąłem wszystkie spektakle gościnne. I robiło to na mnie spore wrażenie.

I poczuł pan, że sam też chce stanąć na scenie?

K.Z.:Nie, myślę, że wszystko odbyło się bardziej zwyczajnie: najpierw, w podstawówce, jakaś nauczycielka przekonuje, że można ładnie powiedzieć wierszyk... Później w liceum zaczyna się poważniej myśleć o szkole...


A pamięta Pan jeszcze pierwszy raz, gdy wystąpił przed publicznością?

K.Z.: Pamiętam konkurs w szkole podstawowej i wierszyk o Grzesiu kłamczuchu i jego cioci... Oczywiście, gdy go recytowałem wszystko mi się pochrzaniło. Ale i tak zostałem doceniony, bo na 10 dzieciaków zdobyłem - o ile dobrze sobie przypominam - piąte miejsce. Więc było dobrze!

Rozmawiała: Małgorzata Karnaszewska

Bitwa more
Jan
Paweł